Zaburzony szyk magicznego myślenia

Rok magicznego myślenia to książka ważna. Joan Didion straciła męża. Jej zagmatwane myśli oddają czasem dość skomplikowane zdania i nietypowy szyk.

Nawet w pełni sprawny, wypoczęty mózg nie prowadzi swojej narracji linearnie – niezmiernie lubi dygresje. Gdy coś mu się przypomni, coś skojarzy, natychmiast chce się tym podzielić. O tym, co dzieje się z najważniejszym organem człowieka, gdy ten przeżywa żałobę i nie jest w pełni sił, opowiada Joan Didion w Roku magicznego myślenia. Także pośrednio.

Myśli ledwo co owdowiałej dziennikarki nie są uporządkowane. Nie mogą takie być – wspomnienia są żywe. Choć bardzo się stara, by nie wpaść wir, nie zawsze jej to wychodzi. Zapiski przed publikacją oczywiście uporządkowała, lecz gdzieniegdzie pozostały jeszcze ślady zamętu.

Liczne wtrącenia burzą rytm wypowiedzi. Utrudniają lekturę, ale pojawiają się celowo – mają odzwierciedlać stan ducha żałobnika. Między zaburzeniem a błędem istnieje jednak subtelna granica, którą czasem łatwo przeoczyć.

Poplątany szyk jednego zdania

Gdy zbyt wiele chce się powiedzieć naraz, łatwo się pogubić. O kilka słów za dużo znalazło się na przykład w niniejszym zdaniu:

W stosie książek na stole przed kominkiem najbliższym krzesła, na którym John zwykle siadał do czytania, gdy budził się w środku nocy, zauważyłam coś nietypowego[1].

Pytanie za sto punktów: Co było najbliższe krzesła?

Zasady składni nie pozostawiają wątpliwości: przydawka określa najbliższe słowo, więc w pierwszym odruchu podejrzany staje się kominek. Jednak fraza „kominek najbliższy krzesła” sugerowałaby, że narratorka w pokoju miała ich dwa, może nawet trzy. To raczej nieprawdopodobne, lecz ta życiowa, logiczna konstatacja nie przynosi jednak rozwiązania.

Czy to stos książek znajdował się najbliżej krzesła, czy chodzi może o stół bezpośrednio przy siedzisku? Dwa czy trzy blaty w jednym pomieszczeniu, w przeciwności do kominków, nie powinny już dziwić. W zależności od odpowiedzi zdanie należałoby poprawić na przykład tak:

W najbliższym krzesła stosie książek, leżącym na stole przed kominkiem…

Na stole przed kominkiem, w najbliższym krzesła stosie książek…

W stosie książek na najbliższym krzesła stole, stojącym przed kominkiem…

Dlaczego nikt tego właśnie tak nie poprawił? Odpowiedź jest prosta: zafiksował się na czymś innym. Powyżej celowo pominęłam zdania podrzędne – „na którym John zwykle siadał do czytania, gdy budził się w środku nocy” – które odnoszą się do tego nieszczęsnego krzesełka.

szyk, szyk zdania, didion, magiczne myślenie

Szyk na niezbędne zdanie podrzędne

Oto przyczyna całego zamieszania! Tego dopowiedzenia, ze względu na treść książki, nie&nbspsposób pominąć. To ono pomieszało szyki redaktorom.

Co zatem z tym niefortunnym, zacytowanym na początku zdaniem zrobić? Można by rozbić to zdanie na dwie jednostki. Załóżmy jednak, że tłumaczka nie wyraziła na to zgody, gdyż chciała zachować styl autorki (sugerują to między innymi wcześniejsze skomplikowane konstrukcje). Nawet w takiej sytuacji ten fragment mógłby wyglądać lepiej… Może tak?

W najbliższym krzesła – na którym John zwykle siadał do czytania, gdy budził się w środku nocy – stosie książek na stole przed kominkiem, zauważyłam coś nietypowego.

Odpada, stos książek za bardzo się oddala od frazy go określającej. Wypowiedź, choć – trzeba przyznać – utrzymana w duchu oryginału (lub przynajmniej tłumaczenia), jest trochę niezgrabna i ciężko przez nią przebrnąć. Próbujemy dalej.

Zauważyłam coś nietypowego na stole przed kominkiem, w stosie książek najbliższym krzesła, na którym John zwykle siadał do czytania, gdy budził się w środku nocy.

Tu za to brak zaskoczenia. Już na początku kawa na ławę – coś zaintrygowało narratorkę. Zaciekawiony czytelnik straci pewnie zainteresowanie przed końcem zdania. Gdybym poprawiała ten fragment, wybrałabym trzecią opcję:

Na stole przed kominkiem, w stosie książek najbliższym krzesła, na którym John zwykle siadał do czytania, gdy budził się w środku nocy, zauważyłam coś nietypowego.

A może macie jakiś lepszy pomysł na szyk tego zdania?

Angielska składnia jest inna, nie podejrzewam autorki o błąd. Zawinił raczej polski zespół redakcyjny. Cóż, zdanie trafia się pod koniec książki, mógł być już zmęczony – zwłaszcza że wcześniej pozostawił tylko kilka drobiazgów.

Rok magicznego myślenia Joan Didion, mimo wszystko, da się czytać. Warto dotrzeć do końca – ze względu na treść. Ale więcej o niej już może innym razem.

____________
[1] Joan Didion, Rok magicznego myślenia, Znak, Kraków 2016, s. 274.

Bookmark the permalink.